Nie tkwimy w zamkniętej enklawie, na mapie Europy jesteśmy pomostem
O edukacji regionalnej i o Górnym Śląsku rozmawiamy z Grzegorzem Franki – prezesem Związku Górnośląskiego
Od września uczniowie śląskich szkół uczestniczą w zajęciach z regionalizmu. W Maczku to klasy pierwsze poznają historię i kulturę regionu. Jaki był pierwotnie zamysł tego projektu? Jak według Pana powinny wyglądać takie zajęcia?
Bardzo się cieszę, że edukacja regionalna jest wreszcie powszechna w katowickich (i nie tylko) szkołach. Związek Górnośląski zabiegał o nią od początku lat 90-tych ubiegłego wieku. Wcześniej mogliśmy polegać tylko na garstce nauczycieli – pasjonatach śląskości. To dzięki nim wiedza
o regionie i jego tradycjach zagościła w śląskiej szkole, tak jak w Waszym liceum, gdzie już ponad 10 lat temu ówczesna nowa pani dyrektor Katarzyna Ziemiec wprowadziła na stałe coroczny Dzień Śląski.Zależało nam, aby młodzi mieszkańcy Górnego Śląska poznali swój region, jego historię
i kulturę, ale też przyrodę, geografię, literaturę i język. Jeśli uczeń dowiaduje się na lekcji historii, że Polska przyjęła chrzest w roku 966, to powinien on też wiedzieć, że Śląsk otrzymał go ponad 100 lat wcześniej. Jeśli uczymy o żubrach w Puszczy Białowieskiej, to dobrze by było, gdyby w szkole podano informację o naszych żubrach spod Pszczyny, bo dziś 90 procent tych zwierząt na świecie ma śląski rodowód. Jeśli poznajemy twórców romantyzmu, to nie wyobrażam sobie, aby młodzi Ślązacy nie dowiedzieli się, że na tej ziemi żył i tworzył Joseph von Eichendorff – poeta, którego dzieła wyróżniają się pozytywnymi odniesieniami do natury. Uczniowie powinni poznać wybitne postacie, które na przestrzeni wieków tworzyły bogactwo materialne i niematerialne tej ziemi, a przez to całej Europy. Kto, jak nie my, ma pamiętać, że znane na całym świecie krem nivea i pasta do zębów to wynalazki gliwickiego farmaceuty Oskara Troplovitza? Kto ma pielęgnować pamięć o Henryku Sławiku, który w czasie II wojny światowej uratował od zagłady tysiące polskich i żydowskich dzieci, albo o Ludwigu Guttmannie – pionierze rehabilitacji osób niepełnosprawnych i twórcy igrzysk paraolimpijskich? Właśnie po to jest edukacja regionalna i przekazywanie tego typu wiedzy winno być na porządku dziennym tych zajęć.
Czy Związek Górnośląski, będąc pomysłodawcą tego projektu, monitoruje realizację lekcji regionalnych?
Robimy to poprzez stały kontakt z nauczycielami-regionalistami oraz śląskimi samorządami.
W ramach Związku Górnośląskiego działa prężnie Bractwo Oświatowe, które skupia przede wszystkim nauczycieli, a na co dzień współdziała np. z Uniwersytetem Śląskim, gdzie od kilku lat odbywają się podyplomowe studia z wiedzy o regionie. Wspomniane Bractwo jest miejscem wymiany doświadczeń pedagogów oraz inicjatorem i organizatorem choćby corocznego Ogólnopolskiego Forum Nauczycieli Regionalistów. Dzięki tym działaniom wiemy, jak ma się edukacja regionalna w naszych śląskich szkołach.
Jakie są Pana ulubione miejsca na Górnym Śląsku? Gdzie zabrałyby Pan naszych uczniów?
Gdyby to było tylko możliwe, to co tydzień zapraszałbym Was w kolejne spośród wielu ulubionych moich miejsc! Wśród nich są zarówno pojedyncze obiekty, jak i całe miasta. Warto je odwiedzać
i poznawać. Zatem zapraszam zarówno na Górę Świętej Anny, do Cieszyna, Opola, Raciborza, czy Gliwic, jak i do miejsc nam bliższych. Pojedźcie zwiedzić Bytom – miasto, którego architektura konkurować może z Krakowem, czy Wrocławiem. Odwiedźcie pobliskie Miechowice i poznajcie historię wspaniałej kobiety – Matki Ewy von Tiele Winckler. Miechowice to także miejsce urodzenia „śląskiego Homera”, czyli XIX-wiecznego poety ks. Norberta Bończyka i miejsce tragicznych wydarzeń ze stycznia 1945 roku, kiedy to Armia Czerwona zabiła tu ponad 300 Górnoślązaków
w czasie tzw. wyzwolenia. A potem przenieście się do Tarnowskich Gór, gdzie nie tylko znajduje się wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO zabytkowa kopalnia srebra, ale też historyczna restauracja Sedlaczek, w której bawili polscy królowie. Poznajcie śląskie pałace, choćby ten
w Pławniowicach, czy w Pszczynie. Pamiętajcie o Szlaku Zabytków Techniki, których nie ma nigdzie na świecie w takiej ilości jak u nas.
Który ze współczesnych filmów podejmujących temat śląskości poleciłby Pan naszym uczniom? A może zabrałyby Pan młodzież na jakąś konkretną sztukę teatralną?
Oczywiście wiele filmów porusza tematykę szeroko rozumianej śląskości, albo przynajmniej pokazuje nasz region w tle, ale poznawanie i próbę zrozumienia Śląska najlepiej rozpocząć od trylogii Kazimierza Kutza, czyli „Soli ziemi czarnej”, „Perły w koronie” i „Paciorków jednego różańca”. Polecam też dość lekkie, a nawet frywolne dzieło Lecha Majewskiego „Angelus”. Film ten to niemalże komedia, a jego fabuła, choć wydaje się to nieprawdopodobne na pierwszy rzut oka, oparta jest w znacznej mierze na prawdziwych wydarzeniach. Także śląskie teatry coraz częściej proponują dobre sztuki o śląsku i po śląsku. W moim rankingu najwyżej plasuje się mondram „Mianujom mie Hanka” Teatru Korez z mistrzowską grą Grażyny Bułki. W ciągu niespełna godziny nie tylko poznacie prawie 100 lat naszej skomplikowanej historii, ale przede wszystkim otrzymacie szansę na zrozumienie trudnych losów Górnoślązaków. Przy okazji polecam też wszystkie bez wyjątku książki Alojzego Lysko, bo to na podstawie jego powieści „Jak Niobe… Opowieść górnośląska” Mirosław Neinert wyreżyserował ten spektakl.
Często Śląsk kojarzy się z folklorem, z czymś co już przeminęło i nie wróci. Jak wytłumaczyłby Pan młodzieży na czym polega ewenement tego regionu?
Górnośląski folklor jest oczywiście piękny, bogaty i ciekawy, ale choć odróżnia nas od innych regionów świata, to nie on stanowi o wyjątkowości tej ziemi. Śląsk jest nietuzinkowy, bo od wieków współistniały i przenikały się tu różne kultury, które były fundamentem naszego bogactwa materialnego i niematerialnego. Byliśmy i jesteśmy między Zachodem a Wschodem, ale to nie oznacza, że tkwimy w jakiejś zamkniętej enklawie. Wprost przeciwnie! Śląsk to miejsce, gdzie spotykało się i – mam nadzieję nadal spotykać się będzie - wszystko, co dobre i praktyczne. Śląsk to „kraina serca myślącego i rozumu kochającego” jak mawia jeden z najwybitniejszych współczesnych Górnoślązaków profesor Alfons Nossol – emerytowany arcybiskup opolski. Ludzie Wschodu mają czas, a ludzie Zachodu zegarek. My, Ślązacy, szczęśliwie posiadamy jedno i drugie, a dzięki temu ciągle możemy być na mapie Europy pomostem łączącym różne nurty myślenia i działania. Otwartość, tolerancja, wielokulturowość to nasze cechy charakterystyczne. Śląsk jest taki piękny, bo jest po prostu „roztomaity”.
Dzień Śląski
W dniu 4 XII 2019r. uczniowie klas pierwszych IV LO im. gen. Stanisława Maczka w Katowicach w ramach obchodów Dnia Śląskiego wybrali się do Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach, by uczcić 100 rocznicę wybuchu I Powstania Śląskiego.
Muzeum Powstań Śląskich znajduje się w zabytkowym budynku przy ul. Polaka 1 w Świętochłowicach. Ekspozycja muzealna mieści się na trzech kondygnacjach budynku.
Za pomocą elementów multimedialnych oraz wiodącej ścieżki filmowej w pełni zostaliśmy przeniesieni w realia życia na Górnym Śląsku początku XX wieku. Scenografia pomieszczeń nawiązywała do miejsc najważniejszych wydarzeń. Dla bardziej dociekliwych dostępne były stanowiska multimedialne, pozwalające na indywidualne pogłębianie wiedzy.
Na miejscu oprócz zwiedzania czekała na nas gra o powstaniu śląskim:
Bartłomiej, Jakub
BARBÓRKA
Zbliża się najpopularniejsze święto górnicze - Barbórka. Obchodzone jest 4 grudnia na cześć św. Barbary.
Tradycyjnie barbórka rozpoczyna się poranną mszą świętą. Następnie przez ulice miast przechodzą uroczyste parady. Podczas parady grana jest także muzyka, przez orkiestrę górniczą. W tym dniu górnicy często otrzymują nagrody i odznaczenia.
Karczmy Piwne
W dzień poprzedzający Barbórkę odbywały się tak zwane "Karczmy Piwne". Rozpoczynały się one od odśpiewania hymnu górniczego i przywitania gości . Uczestnicy dzielą się na prawą i lewą stronę. Następnie powoływany jest przewodniczący całego spotkania - prezesa, a po nim prezydium (ma nieograniczone kompetencje), skryba (zbiera punktacje) i herold (odczytuje regulamin). Później wszyscy zebrani wysłuchują ragulaminu. Po sprawach organizacyjnych przychodzi czas na wzniesienie toastu. Warto dodać, że w czasie karczmy pije się tylko piwo. W czasie zabawy goście oczywiście spożywają posiłki, najczęściej jadana jest golonka. Po toaście goście zaczynają rywalizacje. Najważniejszym elementem jest skok przez skórę - oznacz dołączenie do stanu górniczego. Rywalizuje, także lewa i prawa strona. Po zakończeniu rywalizacji rozpoczyna się anarchia piwna - każdy może pić ile chce. Karczma kończy się ogłoszeniem wyników rywalizacji.
Kim była święta Barbara?
Święta Barbara to żyjąca w III wieku dziewica, męczennica, jedna z czternastu świętych wspomożycieli, święta kościoła katolickiego. Oprócz bycia patronką górników, święta Barbara jest także patronką: hutników, marynarzy, rybaków, żołnierzy, więźniów. Jest orędowniczką podczas burzy i pożarów. Święta Barbara jest opiekunką górników, ponieważ w tradycji chrześcijańskiej funkcjonuje jako patronka dobrej śmierci. Przez to jest czczona przez ludzi, którzy wykonują trudne i niebezpieczne zawody.
Górnicza symbolika
Godło - składa się z pyrlika i żelozka. Pyrlik służy do uderzania w żelozko. Żelozko, zaś to klin zamontowany na trzonku. Górnicy używali go do urabiania wyrobisk. Są to dwa najstarsze narzędzia górnicze.
Mundur górnika i czako - noszenie tego stroju wprowadzono w XVIII wieku na górnym śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim. Krój mundury, który znamy dziś został wprowadzony w 1983 roku.
Michał, Bartosz
A czy ktokolwiek z Was pamięta jak to się zaczęło?
Żyjemy na Śląsku, wiele o nim słyszymy, a tak naprawdę mało o nim wiemy.
Jako mieszkańcy Śląska powinniśmy chociaż w pewnym stopniu znać historię
swojego regionu. W tym artykule chciałybyśmy przedstawić Wam w skrócie
najważniejsze wydarzenia z przeszłości naszego województwa.
Jak pewnie wiecie, Śląsk od zawsze był pełen bogactw naturalnych, posiadał
rozwinięte ośrodki miejskie oraz dogodne położenie geograficzne, przez co był w
centrum zainteresowania otaczających go państw. Spowodowało to wiele najazdów,
przede wszystkim ze strony czeskiej i niemieckiej.
Na przełomie XV i XVI wieku na Śląsku następowały
niekorzystne zmiany, wymierały kolejno poszczególne gałęzie śląskich Piastów i
tutejsze księstwa przechodziły pod panowanie obcych rodów. Na Śląsk dotarła
reformacja zapoczątkowana wystąpieniem Marcina Lutra w 1517 roku i tym sposobem
władcy porzucili katolicyzm i przeszli na protestantyzm, który na Śląsku
cieszyńskim stanowi do dziś jeden z głównych czynników wyróżniający ten region
od innych.
Wydarzeniami, które w dużym stopniu wpłynęły na dalsze
losy regionu były powstania Śląskie. Pierwsze z nich wybuchło w 1919 roku. Podpisano
wtedy traktat wersalski, nie przesądzał on jednak o przynależności Górnego
Śląska. Relacje polsko-niemieckie na górnym Śląsku uległy gwałtownemu
pogorszeniu. Z wojny wówczas wracali zdemobilizowani żołnierze, co przyczyniło
się do zwolnienia polskich robotników z miejscowych fabryk. Doprowadziło to do
wielu strajków. Powstanie zakończyło się porażką militarną Polaków oraz
przyspieszyło przybycie międzynarodowej komisji powołanej do nadzorowania
plebiscytu.
Drugie powstanie rozpoczęło się w 1920 roku
uruchomiono wtedy dwa komisariaty plebiscytowe (polskie i niemieckie). Polacy
domagali się ponownego przyjęcia do pracy zwolnionych osób oraz wycofania
niemieckiej policji, Niemcy natomiast zamierzali utrzymać uprzywilejowaną
pozycję. Doszło wówczas do antypolskich napadów oraz akcji. Mimo, że
zostały one stłumione, przyniosły znaczne sukcesy polityczne.
W nocy z 2 na 3 maja 1921 roku rozpoczęło się trzecie
powstanie śląskie. Jego przywódcą był Wojciech Korfanty, który zarządził strajk
generalny. Niemcy nie przewidzieli takiego rozwoju wydarzeń, dzięki czemu
Polakom udało się odnieść sukces i zająć większą część obszaru. Ostatecznie
Polacy odzyskali swoje tereny, które były bardzo cenne ze względu na duże
znaczenie przemysłowe między innymi większość kopalń węgla kamiennego a także
wszystkie górnośląskie huty cynku i ołowiu.
Mamy nadzieję, że po przeczytaniu naszego artykułu
uświadomiliście sobie, jak ważny był Śląsk w okresie międzywojennym i przez jak
wiele musieli przejść Polacy zamieszkujący na tym obszarze. Liczymy, że choć
jedną osobę zainteresowało to do takiego stopnia, by zagłębić się w dzieje Śląska.
Bądźmy dumni z tego co nas otacza.
Natalia, Emilia, Emily Ia
Stroje na Śląsku
Śląsk bez
wątpienia jest najbardziej urodzajnym regionem, jeżeli chodzi o folklor ludowy
a w szczególności stroje ludowe. Praktycznie każda większa i mniejsza miejscowość Śląska i Opolszczyzny posiadała swój
własny strój ludowy. Górny Śląsk może pochwalić
się strojem cieszyńskim, strojem rozbarskim, strojem pszczyńskim i
wieloma innymi. Na Dolnym Śląsku znajdziemy
coraz bardziej zapomniany strój jeleniogórski, strój wałbrzyski czy strój
dolnośląski. Dodatkowo w Muzeum Wsi Opolskiej możemy zwiedzić wystawę i
dowiedzieć się jak wyglądały stroje opolskie noszone w
latach 1900-1945.
Strój bytomski
Jeszcze dzisiaj na Górnym Śląsku są miejscowości, gdzie starsze osoby ubierają
się zgodnie z tradycją. Młodsi po strój ludowy z reguły sięgają w okazji
większych świąt.
Strój cieszyński
Na tradycyjny strój cieszyński składały się ubrania wykonywane z drogich,
fabrycznych tkanin. Najbardziej charakterystyczne cechy regionalne miał strój
kobiecy.
Strój dolnośląski
Tradycyjny strój dolnośląski przestał być noszony w połowie XIX wieku. Jako pierwsi z tradycyjnych ubrań zrezygnowali mężczyźni.
Tradycyjny strój dolnośląski przestał być noszony w połowie XIX wieku. Jako pierwsi z tradycyjnych ubrań zrezygnowali mężczyźni.
Wizyta w Korezie
Cholonek
Cholonek, czyli dobry Pan Bóg
z gliny to powieść Horsta Eckerta, która opowiada o życiu mieszkańców
Zabrza w czasach okupowanych przez niemieckie wojska. Sztukę wyreżyserowaną na
podstawie tej powieści mieliśmy okazję zobaczyć w teatrze Korez.
Prosta, domowa sceneria, kreacje oraz naturalna śląska gwara już od pierwszych minut oddawały niesamowity klimat. Dzięki niemu mogliśmy odbyć podróż w czasie, poczuć problemy bohaterów i wczuć się w całą sytuację. Uważam, że aktorzy świetnie wcielili się w swoje role i zagrali je rewelacyjnie. Przedstawili bohaterów w bardzo autentyczny sposób, używając dosadnego i codziennego języka, który od razu trafia do widza. Jedzenie na scenie dodatkowo przybliża nam śląskie tradycje, które już wtedy były mocno zakorzenione w naszym regionie. Podczas spektaklu można było uśmiać się do łez. Moją ulubioną sceną był moment, w którym pani Świętkowa jako duch przychodzi po leżącego, pijanego pana Świętka, a ten chce, aby żona ugotowała mu obiad. Oprócz łez śmiechu spektakl wywołuje też łzy wzruszenia. Pojawiły się sceny, które pozwalały nam chwilę zadumać nad zawiłymi i tragicznymi śląskimi losami, które wcale nie
były proste. Ludzie za wszelką cenę
starali się przetrwać, nawet kosztem własnej godności.
Podsumowując, uważam, że spektakl jest godny polecenia. Każdy młody człowiek powinien go przeżyć, aby poznać historię swojego małego narodu oraz uświadomić sobie z jakimi problemami musieli się zmagać nasi przodkowie w czasie II wojny światowej.
Roksana, kl. I
VIII Dzień Śląski
„Mój Śląsk jest niewidoczną stroną księżyca. Jego prawda pozostaje w cieniu,
niewidzialna dla oślepłych jego cudzym światłem...”
VIII Dzień Śląski zorganizowany w tym roku ze Szkołą Podstawową nr 4 z
Siemianowic Śląskich już za nami.
Szczególnie dziękujemy wspaniałym gościom, którzy zaszczycili nas swoją obecnością: Pani doktor Łucji Staniczek - Prezes Związku Górnośląskiego, Pani Halinie Biedzie - dyrektor Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach, Pani Mirosławie Szałaście, projektantce mody i organizatorce pokazu sukien „Barwy Śląska”.
Dziękujemy Alexowi Jurankowi za objęcie roli marszałka w debacie międzyszkolnej.
Zwycięskiej drużynie gratulujemy i życzymy kolejnych sukcesów.
SZCZĘŚĆ BOŻE
i do zobaczenia za rok!
Organizatorki
Frele vs Twardoch,
czyli czy kultura popularna przyczynia się
do promocji
śląskiej godki
bardziej niż kultura wysoka?
Z
takim tematem dnia 26.04 br. zmagała się młodzież z I LO im. Mikołaja Kopernika
oraz IV LO im. gen. Stanisława Maczka w Katowicach podczas debaty oxfordzkiej - formy
publicznego dialogu, która zyskuje ostatnio coraz większą popularność.
Standardowo polega ona na starciu dwóch czteroosobowych drużyn, w której każdy
z mówców ma cztery minuty na przekonanie do swojej racji. Zwykle poruszane w
niej tematy są kontrowersyjne, a zarazem związane z życiem codziennym
człowieka. Tak było i tym razem, a w budynku Regionalnego Instytutu Kultury w
Katowicach zwyciężyła strona twierdząca, iż kultura popularna lepiej promuje śląską godkę niż kultura wysoka. Przekonajmy się, czy jury podjęło słuszną
decyzję. Poniższy artykuł szczegółowo przedstawi argumenty wykorzystane przez
obie drużyny, wchodząc z nimi w polemikę i umożliwiając czytelnikom wyrobienie
sobie własnego zdania.
Na
początku tego artykułu, tak jak mówcy rozpoczynający debatę, przybliżymy sobie
sens tezy. Kultura popularna, zwana także kulturą masową, ma na celu
bezproblemowe trafienie do szerokiej grupy odbiorców. Kultura wysoka jest
przeznaczona w głównej mierze dla elit. Istotnym aspektem jest powszechny
dostęp do tej pierwszej, w przeciwieństwie do drugiej. Jest to pierwsze
podłoże, na którym Frele, działający w Internecie zespół muzyczny przerabiający
popularne piosenki na język śląski "przebija" Szczepana Twardocha,
znanego śląskiego pisarza. Dostęp do twórczości Freli jest darmowy, natomiast
osoba pragnąca zaznajomić się z twórczością Twardocha musi wydać na to
pieniądze. Należy zauważyć, że Twardoch także działa w Internecie pisząc
felietony, które później omówię, ponieważ niejednokrotnie są związane z tezą.
Przywołując aspekt „sieci” Frele ponownie wysuwają się na prowadzenie pod
względem zainteresowania. Podczas debaty kilkukrotnie była podkreślana malejąca
popularność książek, a rosnąca Internetu. Hipotetycznie, jeżeli młoda osoba
miałby poznać lepiej naszą godkę,
zrobiłaby to za pośrednictwem Internetu prędzej, aniżeli książki. Jaka jednak
byłaby istotna wartość takiej promocji? Czy przesłuchanie trzyminutowej parodii
po śląsku miałaby realny wpływ na życie człowieka? Absolutnie nie!
Przesłuchując piosenkę nagraną przez Frele, być może zakosztujemy chwili dobrej
zabawy, lecz nie zmieni to w żadnym stopniu naszej znajomości tego języka.
Czytając książkę, która choćby częściowo jest napisana w śląskiej godce, widzimy jej realne zastosowanie i
kunszt. Najlepszym tego przykładem może być „Drach” Twardocha, gdzie równolegle
z opisami w języku literackim, występują dialogi zapisane w języku śląskim.
Taki zabieg pozwala nam zrozumieć kontekst sytuacji i zastosowanie śląskiej
godki w konwencjonalnej rozmowie.
Można by przekształcić tezę w taką,
która konfrontuje ilość do jakości. Propozycja, popierająca stronę kultury
popularnej uznaje, że prawdziwą promocją jest trafienie do dużej liczby
obywateli. W myśl zasady „nie ważne jak, byle o nas usłyszeli”. Opozycja,
stojąca murem za kulturą wysoką, przedstawia pogląd, w którym jakość przekazu
jest o wiele ważniejsza w promowaniu. Uznaje ona, że prawdziwa rekomendacja
następuje jedynie wtedy, gdy dana rzecz przedstawiona jest w jej najlepszym
świetle.
Dla uproszczenia przeniesiemy się
teraz w bardziej banalne miejsce: do supermarketu. Robiąc zakupy, natrafiamy na
produkt, który reklamował w telewizji znany aktor, czarując nas rymowanką. Obok
niego widzimy identyczny wyrób, innej firmy, a patrząc na jego skład wydaje się
on bliższy ideałowi od poprzednika. Czy wybierzemy ten produkt, o którym
słyszeliśmy wiele razy, czy ten, który potencjalnie może okazać się lepszy?
Taka codzienna sytuacja każdego z nas w ciągu życia postawi w szachu.
Oczywiście
sama wiedza z życia wzięta nie wystarczy, by dobrze wystąpić na Debacie
Oxfordzkiej, a każda z drużyn musi dogłębnie przeszukać wszelkie dostępne
źródła wiedzy, by móc zaprezentować swoją stronę w pełnym świetle. Nie trzeba
było długo szukać, by znaleźć w Internecie wypowiedź Szczepana Twardocha
skierowaną... właśnie przeciw Frelom. Cytując pisarza „Śląsk powinien zniknąć,
bo nie zasługuje na istnienie, skoro jedyną formą, w jakiej się masowo spełnia
jest prymitywny kabaret, którego komizmu istotą jest śląskość sama”. Wypowiedź ta jest jednoznaczna, a zarazem
ambiwalentna i można ją umiejętnie wykorzystać zarówno do obrony jak i potwierdzenia
tezy.
Nie
jest to jedyny przykład zaczerpnięty z internetowej działalności Szczepana
Twardocha bezpośrednio odwołujący się do tezy. W artykule „Dlaczego nie piszę
po Śląsku” ponownie można odczuć niesmak do samej osoby, jak i jego rzekomo promotorskiej
działalności. Pisarz przedstawia swoje stanowisko, mówiąc, że z powodu
przeważającej liczby Polaków nie mówiących po Śląsku, straciłby on znaczny
dochód z książek, podoba mu się bardziej język literacki, a godka w książkach takich jak „Drach” stanowi
jedynie element uatrakcyjnienia.
W
debacie, gdy przeciwnik wchodzi na swój grunt czasem lepiej zignorować jego
argument i trzymać się swojej argumentacji, by ponownie przechylić zwycięstwo
na szalę swojej drużyny. Tak zrobimy w tej chwili, zostawiając drugiego
bohatera tezy i zastanawiając się, czy naprawdę słuchając Frel możemy wynieść
coś, co można by później stosować jako śląską godkę. Jak już wcześniej pisałem, jest nikłe prawdopodobieństwo, że
ktoś po przesłuchaniu, przykładowo, śląskiej wersji Despacito, wyniesie z niej
jakieś wartości merytoryczne i zapamięta ten występ dłużej, niż do następnego
obejrzanego filmu. A co jeśli powieli tę czynność i tekst rzeczywiście utkwi mu
w głowie? Czy to wypromuje śląską godke? Ciężko sobie wyobrazić, by można było
kiedykolwiek w życiu codziennym zastosować komiczne wykonanie radiowych
przebojów. Nawet jeżeli komuś spodoba się przeróbka raczej potraktuje ją w
sposób prześmiewczy i nie wzbudzi do szacunku do użytego języka. Jak powiedział
ostatni mówca z drużyny opozycji: „Wolałbym jednego człowieka, który potrafi
powiedzieć zdanie po śląsku niż dziesięciu umiejących śpiewać Despacito”.
Jak Państwo widzą, tytułowa teza
jest bardzo kontrowersyjna i taki temat, aż sam się prosi o przeprowadzenie o
nim szerszej rozmowy. Idę o zakład, że niejeden z szanownych czytelników, już
podczas samego czytania artykułu kilkukrotnie zmieniał swoje nastawienie do
promocji śląskiej godki. Jedyn człek
wie, co dlań lepij, kultura wysoka czy popularna.
Pokaz Mody Śląskiej
Śląskie
Gody - Skansen - 2018
We wtorek, 1 maja uczennice IV Liceum
Ogólnokształcącego w Katowicach wystąpiły z Pokazem Mody Śląskiej
zaprojektowanej przez Panią Mirosławę Szałastę w muzeum
"Górnośląski Park Etnograficzny" w Chorzowie podczas 23 Śląskich
Godów, których organizatorem był Związek Górnośląski.
Etno kolekcja mody pod tytułem Kolory
Górnego Śląska, której autorką jest projektantka mody Mirosława
Szałasta, to adaptacja wzornictwa i elementów konstrukcyjnych ludowego
bytomskiego stroju panny we współczesnych ubiorach damskich, (WST).W skład
kolekcji wchodzi kilkanaście modeli ubiorów damskich, w których połączone są
elementy tradycyjnego stroju ludowego ze współczesnymi trendami mody. W
kolekcji dominują przestrzenne, geometryczne konstrukcje ubiorów oraz trzy
podstawowe barwy. Zastosowanie tradycyjnego wzornictwa i techniki zdobniczej
pozwoliło opracować interesujące projekty mody o niepowtarzalnym charakterze,
które do dziś prezentowane są podczas pokazów mody.
Kolekcja mody Kolory Górnego Śląska
była prezentowana m. in. podczas pokazu mody, Katowice Fashion Week w
2015 roku, V i VI Europejskiego Kongresu Małych i Średnich Przedsiębiorstw
w Katowicach w 2015 roku i 2016 roku, Międzynarodowej Konferencji
Turystyki Dziedzictwa Przemysłowego w Zabrze w 2016 roku,konkursu Miss
Polski Podhala, podhalańskich eliminacji do konkursu Miss Polska
w Nowym Targu,pokazu Polki Folki w Nowym Targu w 2016 roku i 2017
roku,a także Festiwalu Polsko - Irlandzkiego Polska Eire Festiwal w
2017 w Rudzie Śląskiej.
W naszej szkole mogliśmy podziwiać kolekcję w
czasie Dnia Śląskiego w 2017r.
VII Dzień Śląski w Maczku POKAZ MODY
Zapraszamy do relacji z pokazu mody jaki miał miejsce w czasie obchodów Dnia Śląskiego 8 grudnia 2017r. Moda inspirowana motywami śląskimi. Kreacje zaprojektowała Pani Mirosława Szałasta a zaprezentowały je uczennice naszego liceum.
VII Dzień Śląski w Maczku
8 grudnia odbył się w naszej szkole VII już Dzień Śląski
organizowany pod hasłem NA ŚLĄSKU, O ŚLĄSKU I PO ŚLĄSKU. Uczniowie klas
pierwszych mieli okazję podziwiać artystów Zespołu Tańca i Muzyki Śląsk z
Koszęcina oraz tańce śląskie w wykonaniu Zespołu Małe Siemianowice.
Największe
wrażenie zrobił jednak pokaz mody, inspirowanej motywami śląskimi. Kreacje
zaprojektowała Pani Mirosława Szałasta a zaprezentowały je uczennice
naszego liceum, wzbudzając wśród publiczności niesamowity entuzjazm i
emocje.
Klasy
pierwsze wzięły również udział w quizie pt. "Przaja ci Ślónsku",
przygotowanym przez przedstawicieli Związku Górnośląskiego - Pana Grzegorza
Franki oraz Dawida Wowrę.
Klasy pierwsze przedstawiły również scenki z elementami
kultury i gwary śląskiej. Najlepsza w zmaganiach okazała się klasa 1a.
Śląskość (nie)potrzebna od zaraz?
Magdalena Kwaśniok, 3d
“Śląsk
powinien zniknąć, bo nie zasługuje na istnienie, skoro jedyną formą, w
jakiej się masowo spełnia jest prymitywny kabaret, którego komizmu
istotą jest śląskość sama.”
Dla
większości odbiorców cały cytat Szczepana Twardocha mogłabym zakończyć w
miejscu drugiego przecinka stawiając kropkę. Podobno dzisiaj, żeby
było dobrze, musi być kontrowersyjnie. Chyba tylko ja wciąż naiwnie
wierzę, że moda na sensację minie, a merytoryka na zawsze zostanie w
kanonie dobrego dziennikarstwa. Tak więc, wbrew wszystkim znakom na
niebie i na ziemi, na łamach pisma o Śląsku i dla Ślązaków, przyznam
panu Twardochowi rację. Dlaczego? Mieszkając w centrum Katowic widziałam
setki ludzi krzyczących podczas marszów ruchu autonomii o swojej
śląskiej odmienności, a w gruncie rzeczy wszyscy możemy sobie podać rękę
z przysłowiowymi “Warszawiakami”. Każdy z nas funkcjonuje w myśl
prostej zasady. Jako katowiczanka, mogę powiedzieć, że jest źle, bo
jest… Ale żaden “obcy” nie będzie mi mówił, jak to u nas zagryza się
wódkę węglem! Mało tego, krytykować miejscowi mogą między sobą, ale żeby
tak puszczać w świat niepochlebne informacje? Przecież to prawie jak
zdrada! A jednak, skoro słowo traci na znaczeniu, żeby krytyka coś
zmieniła, musi zaboleć i trafić w samo sedno.
Wszyscy na prawo i lewo trąbią o śląskiej autonomii, a ten tu pisze, że cały kulturalny region ma zniknąć. I to przez co? Przez Frele - trzy dziewczyny, które z braku laku śpiewają po śląsku piosenki, które z dzisiejszą Silesią nie mają wiele wspólnego. Tak, cała dyskusja rozbiła się o trzy wokalistki, dla których “hajer to nie żaden frajer”; o żart, który w oczach Twardocha, jak i moich, urósł do rangi symbolu. Gdy tylko próbowałam poruszyć ten temat w rozmowie ze starszą częścią mojej rodziny, padało proste hasło - dobrze, że śpiewają gwarą, bo my nie mogliśmy nawet nią mówić. Mówiąc inaczej, nieważne, co ludzie chcą przekazać po śląsku. Ważne, że przekazują coś w ogóle. Idąc tym tropem, może dajmy sobie spokój z jakimkolwiek pozytywnym PR-em i zróbmy z siebie polskie slumsy - będzie o nas głośno, a mniej się namęczymy. Tylko czy chcemy funkcjonować w takiej społeczności? Jeśli sami na siebie patrzymy ciągle z dystansem, a więc przez pryzmat śmiesznego Bercika czy też stereotypowego Ślązaka w jednym z musicali na deskach Teatru Rozrywki, nie oczekujmy, że innych nasza śląskość nie będzie śmieszyć.
Chciałabym kiedyś z czystym sumieniem powiedzieć, że kocham Śląsk nie tylko z przywiązania. Śląsk, który tak wiele przeżył, a jednak potrafi spojrzeć w przód i dla którego największą wartością jest praca - nie tylko ta kilometry pod ziemią. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Naprawdę cieszę się, kiedy mogę polecić znajomym z Krakowa kawiarnie Kafyj, której jednak nazwa ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Podoba mi się to, jak dumni ze swojego pochodzenia są ci z moich kolegów, którzy parają się rapem i cieszę się, że jako fan “starego” Myslovitz mogę triumfalnie powiedzieć - Rojek jest nasz. Śląsk to ziemia kontrastów, jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem, a my tak boleśnie nie potrafimy tego wykorzystać. Czasami gdy patrzę na popkulturę, myślę sobie, że żyję w zupełnie innym regionie, w którym wciąż powietrze bardziej się widzi niż się nim oddycha. Mówmy o Śląsku, śpiewajmy, krzyczmy, ale trzymajmy się jednej prostej zasady - jeśli nie mamy nic mądrego do powiedzenia, po prostu zamilczmy.
Dlatego, parafrazując słowa Szczepana Twardocha, zadam pytanie: czy jeśli jedyną formą promowania śląskości jest robienie z niej kabaretu na potrzeby youtubowych subskrypcji, nasza tożsamość ma jeszcze sens?
Wszyscy na prawo i lewo trąbią o śląskiej autonomii, a ten tu pisze, że cały kulturalny region ma zniknąć. I to przez co? Przez Frele - trzy dziewczyny, które z braku laku śpiewają po śląsku piosenki, które z dzisiejszą Silesią nie mają wiele wspólnego. Tak, cała dyskusja rozbiła się o trzy wokalistki, dla których “hajer to nie żaden frajer”; o żart, który w oczach Twardocha, jak i moich, urósł do rangi symbolu. Gdy tylko próbowałam poruszyć ten temat w rozmowie ze starszą częścią mojej rodziny, padało proste hasło - dobrze, że śpiewają gwarą, bo my nie mogliśmy nawet nią mówić. Mówiąc inaczej, nieważne, co ludzie chcą przekazać po śląsku. Ważne, że przekazują coś w ogóle. Idąc tym tropem, może dajmy sobie spokój z jakimkolwiek pozytywnym PR-em i zróbmy z siebie polskie slumsy - będzie o nas głośno, a mniej się namęczymy. Tylko czy chcemy funkcjonować w takiej społeczności? Jeśli sami na siebie patrzymy ciągle z dystansem, a więc przez pryzmat śmiesznego Bercika czy też stereotypowego Ślązaka w jednym z musicali na deskach Teatru Rozrywki, nie oczekujmy, że innych nasza śląskość nie będzie śmieszyć.
Chciałabym kiedyś z czystym sumieniem powiedzieć, że kocham Śląsk nie tylko z przywiązania. Śląsk, który tak wiele przeżył, a jednak potrafi spojrzeć w przód i dla którego największą wartością jest praca - nie tylko ta kilometry pod ziemią. Proszę mnie źle nie zrozumieć. Naprawdę cieszę się, kiedy mogę polecić znajomym z Krakowa kawiarnie Kafyj, której jednak nazwa ma dla mnie drugorzędne znaczenie. Podoba mi się to, jak dumni ze swojego pochodzenia są ci z moich kolegów, którzy parają się rapem i cieszę się, że jako fan “starego” Myslovitz mogę triumfalnie powiedzieć - Rojek jest nasz. Śląsk to ziemia kontrastów, jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem, a my tak boleśnie nie potrafimy tego wykorzystać. Czasami gdy patrzę na popkulturę, myślę sobie, że żyję w zupełnie innym regionie, w którym wciąż powietrze bardziej się widzi niż się nim oddycha. Mówmy o Śląsku, śpiewajmy, krzyczmy, ale trzymajmy się jednej prostej zasady - jeśli nie mamy nic mądrego do powiedzenia, po prostu zamilczmy.
Dlatego, parafrazując słowa Szczepana Twardocha, zadam pytanie: czy jeśli jedyną formą promowania śląskości jest robienie z niej kabaretu na potrzeby youtubowych subskrypcji, nasza tożsamość ma jeszcze sens?
DLACZEGO Z ŻURU CHŁOP JAK Z MURU?
Słowo żur pochodzi od niemieckiego przymiotnika "sauer" co oznacza "kwaśny, ukiszony". Początkowo kojarzony z biedą, był podawany w wersji bardzo ubogiej.
Żur jedli górnicy na sniadanie, resztę zabierali ze sobą, by wzmocnić się podczas fajrantu. Z czasem ubogacano zupę dodając do niej kiełbasę a nawet kartofle. Pojawiło się powiedzenie: "Dobry żur, kiej w nim szczur" Chodziło o mięso, które wzbogacało danie, czyniąc je bardziej pożywnym. Wiadomo też było, ze z takiego żuru "chłop jak z muru" A siły hajer musiał mieć wiele. Błędne jest twierdzenie,że żur żeniaty to żur z tłuczonymi kartoflami.
Żur żeniaty musiał zwyczajnie posiadać tzw. wkładkę. Na Śląsku kartofle sztamfowano ale też krojono w kostkę. Żur podawany według pierwszego sposobu musiał być spożywamy bezpośrednio po jego przygotowaniu. Obie wersje praktykowano na Śląsku i nadal się praktykuje. Generalnie żur kojarzy się z sobotą i "skończona robotą". Wyrósł z biedy ale jak wszystko na Śląsku ewaluował.
Czy bycie Ślązakiem jest modne?
Natalia Wrocławska
Trudno w dzisiejszym świecie hipsterów, mass mediów i zalewającej
cały świat kultury globalnej, stwierdzić co jest modne. Pytanie jak ocenić modę
na Śląsk i bycie Ślązakiem, bo zdaniem wielu taka istnieje. Ludzie lubią się z
czymś utożsamiać i w tym przypadku nasz region ze swoją kulturą i tradycją jest
idealnym miejscem do pokazania swojej odrębności. Dużym zainteresowaniem cieszą
się symbole i barwy Śląska nadrukowane na kubkach, czapkach i koszulkach, ale
czy to pokazuje prawdziwe zainteresowanie folklorem i tym miejscem?
Pytając moich rówieśników,
licealistów z Katowic i okolic czy czują, że Śląsk jest modnym miejscem, prawie
zgodnie odpowiedzieli że tak. Jednak bycie Ślązakiem to według nich nie moda, ale
coś co płynie prosto z serca. W ostatnim czasie powstało, albo zyskało tak
zwane drugie życie wiele miejsc, dzięki którym o naszym regionie zaczęła mówić
cała Polska, a nawet media zagraniczne. Miałam przyjemność uczestniczyć w
koncercie z okazji 45 urodzin katowickiego Spodka, który przyciągnął ludzi z
całego kraju. Świadczy to o popularności tego miejsca, ale także o mądrym
wykorzystaniu walorów naszego regionu i reklamowaniu go, nie jako centrum
przemysłu ciężkiego, ale kultury, innowacji i rozrywki. Wiele osób wie, jak
cudownym miejscem jest Park Śląski, który dwukrotnie przewyższa powierzchnią
ten najsławniejszy, nowojorski Central Park. Te miejsca mają potencjał i co
najważniejsze jest on wykorzystywany. Centrum Śląska przyciąga młodych ludzi,
bo to
tutaj odbywają się festiwale muzyczne i imprezy sportowe, tutaj jest
ciekawie, nowocześnie, ładnie. Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie, zaczynając
od posłuchania muzyki klasycznej w jednej z najlepszych sal koncertowych
świata, kończąc na Śląskim Rap Festiwalu. Ten wachlarz wydarzeń kulturalnych,
miejsc spotkań i współpracy oraz nauki i innowacji sprawia, że Śląsk ucieka od
stereotypu węgla, kopalń i hut, ale jest kojarzony jako nowoczesne i prężnie
działające miejsce na mapie Polski.
Śląsk bez wątpliwości jest
miejscem modnym, do którego ludzie chcą wracać i się tutaj rozwijać, ale czy ta
sama moda dotyczy bycia Ślązakiem? Młodzi ludzie odpowiedzieli mi, że to płynie
prosto z serca. Miłość do tego regionu, jego kultury, kultywowania tradycji.
Jest duże zainteresowanie tym tematem, co potwierdza fakt, że w powszechnym
spisie ludności z 2011 roku kilkaset
tysięcy osób zadeklarowało narodowość śląską, bo Ślązakiem trzeba się urodzić.
Nie znaczy to jednak, że pozostałe osoby nie mogą utożsamiać się z tym
miejscem. Najważniejszą rzeczą jest, że ludzie nie wstydzą się folkloru, ale są
dumni z tego pochodzenia i dbają o tradycje. Trzeba pamiętać, że przywiązanie
do małej ojczyzny nie może być
kwestią mody, chwilowej czy długotrwałej, ale prawdziwego zaangażowania.
Wielkanocne Życzynia
Na
te Wielkanocne Świynta wiary we Zmartwychwstałego Ponboczka życzymy !
Niych Wom
na te Świynta kury jajec na kroszonki naniesom, a zajonczki podarkow
przitargajom.
Niych Wom tyż wody we Wielkanocny Poniedziałek na śmiyrgusta niy
braknie.
Koło Regionalne z opiekunami.
Wielkanoc
na Śląsku - tradycje i obrzędy.

Wielki Czwartek na Śląsku rozpoczyna obchód najważniejszych
świąt w kościele katolickim - Mszą Św. Wieczerzy Pańskiej. W tym dniu
ustanowiono dwa Sakramenty, Kapłaństwa i Eucharystii, a zarazem pamiętamy jak
Chrystus wraz z Apostołami spożywał ostatnią wieczerzę w noc przed męką.
Wielki Piątek to dzień ścisłego postu, na Śląsku również bez
radia i telewizji, świadczy to o twardym charakterze Ślązaków. Wielki Piątek to
jeden dzień w kościele katolickim, w którym nie odprawia się Eucharystii,
trwają w kościołach Drogi Krzyżowe i adoracje Świętego Sakramentu, a wieczorem
odprawia się liturgię Męki Pańskiej.
Wielka
Sobota to dzień pieczenia świątecznych smakołyków, serników, babek i mazurków,
to dzień wody i ognia oraz święconego jedzenia. W kościołach odbywa się
święcenie pokarmów w wiklinowych koszach przykrytych białymi serwetkami -
ludność Śląska nie wszędzie praktykuje święcone. W kościołach trwają również
adoracje Najświętszego Sakramentu ustawionego przy "Grobie Bożym".
Wieczorem lub nocą rozpoczyna się Wigilia Paschalna, poświęcenie "nowego
ognia" symbolizujące światło Chrystusa. Drugim obrzędem mającym miejsce w
Wielką Sobotę w czasie nabożeństwa jest święcenie wody. Po liturgii światła i
wody, następuje liturgia Eucharystii i procesja rezurekcyjna, która głosi
wieści o Zmartwychwstaniu Pańskim. Tradycje ludności na Śląsku zawsze były i są
ściśle związane z wiarą katolicką, dlatego Ślązacy uczestniczą w obrzędach
kościelnych.

Po Mszy Zmartwychwstania Pańskiego w Niedzielę Wielkanocną zasiada się do uroczystego śniadania. Na Śląsku to dzień " bez dymu" wówczas nie gotuje się już niczego na ogniu. Wielkanoc to nie tylko święta dorosłych, którzy zasiadają za stołem, ale przeżywane są również przez dzieci.
Bajtlom,
gyszynki przinosi wielkanocny zajonczek, mianowany tyż czasym hazokiem.
Gyszynki te dostowo sie we Wielkanocno Niydziela rano. Wielkanocny Poniedziałek
to śmiyrgust, tak samo jak we cołkiej Polsce, lejom sie wodom, ale je w tym
mało inkszość, bo we Polsce wszyjscy lejom wszyjskich, na Ślonsku zaś yno chopy
lejom babow, za co dostowajom kroszonki. Ślonzoki kroszonkami mianujom
malowane, abo zdobione jajca. Take jajco - kroszonka to symbol nowego życio i
przypomniynie, że tyż nowe życie we niebie mogymy dostać po śmierci.
VI EDYCJA Dnia Śląskiego „Na Śląsku, o Śląsku, po śląsku”
"Śląska tożsamość to nie tylko dbałość o tradycję,
ale również o to, jakim widzimy Śląsk w przyszłości".
Tą myślą można podsumować wykład prof. Zbigniewa Kadłubka, jak i całą, szóstą już edycję Dnia Śląskiego, którego częścią był wspomniany wcześniej wykład.
Nasza szkoła od lat stara się łączyć to, co tradycyjne z tym, co nowoczesne i jak na razie udaje się to bezbłędnie.
Patronat nad nim objęli Prezes Związku Górnośląskiego, Grzegorz Franki oraz poseł do PE, Marek Plura, więc i nagroda była proporcjonalnie "wielka" do patronów.
Uczestnicy walczyli nie tylko o tytuł "Młodzieżowego Górnoślązaka Roku", ale również o wyjazd do Strasburga. Patrząc jednak na słowa, które mają być niemalże myślą przewodnią tego dnia, trzeba zauważyć, że uczestnicy konkursu walczyli o coś znacznie ważniejszego. Nasi koledzy i uczniowie innych szkół pokazali, że nie tylko nie należy się wstydzić swojej tradycji i języka, ale wręcz przeciwnie, powinniśmy się nimi szczycić. Układając swoje monologi, mieli na celu jak najlepsze zaprezentowanie nie tyle siebie, co swojej małej ojczyzny - Śląska. Stąd też konkurs ten cieszył się dużym uznaniem w oczach widzów - uczestnicy nie walczyli o wygraną, ale o odnowienie śląskich tradycji, czego celem są obchody Dnia Śląskiego w Maczku.
Uczniowie po raz kolejny pokazali, że mimo zaniku śląskiego języka, dalej jest wielu młodych ludzi, którzy posługują się nim nie tylko na konkursach, ale także na co dzień w szkole i w domu.
Przygotowany przez pfof. Zioło i prof. Lizoń-Jure pokazał, co to znaczy być prawdziwym Ślązakiem i razem z drugą laureatką, Weroniką Finkbeiner z gimnazjum w Piekarach Śląskich, będzie gościł na okładce styczniowego wydania miesięcznika "Górnoślązak". Zwycięzcom gratulujemy i mamy nadzieję, że również w przyszłym roku uczniowie Maczka popiszą się śląską "godkom".
V EDYCJA Dnia Śląskiego „Na Śląsku, o Śląsku, po śląsku”
7 grudnia w naszej szkole będzie miała miejsce V edycja
Dnia Śląskiego „Na Śląsku, o Śląsku, po śląsku”. W poprzednich latach w ramach
tej imprezy debatowaliśmy o sprawach naszego regionu, przypomnieliśmy Henryka Sławika, przeprowadzaliśmy
konkursy gwarowe i gościliśmy ciekawe postacie, które w swej działalności
publicznej propagują szeroko rozumianą śląskość. Każdy Dzień Śląski uświetniały
występy lokalnych zespołów i solistów. Gwiazdami jednej z edycji
byli artyści Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Nigdy nie zabrakło też śląskich przysmaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz