środa, 17 listopada 2021

Żeby nie było śladów
Recenzja

Niedawno miałem przyjemność oglądać film „Żeby nie było śladów” w reżyserii Jana P. Matuszyńszkiego , który posiada już szerokie doświadczenie filmowe. Jest to dramat oparty na podstawie prawdziwych wydarzeń. Przedstawia on walkę z władzą opozycjonistów po morderstwie 19 letniego poety Grzegorza Przemyka przez Milicję. Dzieło polsko-francusko-czeskie jest ekranizacją reportażu Cezarego Łazarewicza pt. „Żeby nie było śladów. Sprawa Grzegorza Przemyka”. Główne role odtworzyli m.in. Tomasz Ziętek , Sandra Korzeniak oraz Jacek Braciak.

Film przepięknie oddaje szarość i smutek tamtych czasów. Ukazuje to scenografia, która posiada wiele elementów charakterystycznych dla tamtej epoki, takich jak meble, przedmioty codziennego użytku (szczególnie rzucają się w oczy papierosy wypalane w ogromnych ilościach), czy samochody dopełnione typowym krajobrazem blokowisk z tamtych lat. Elementy te uzupełnia kolorystka , która jest mocno nasycona ciepłymi barwami , przy równoczesnym nagromadzeniu szarości i depresyjności świata przestawionego. W połączeniu z ogólnym skąpieniem światła w scenach dzieło to pozwala zatopić się w mroku czasów minionych. Niestety częściowo wrażenie to psuje muzyka , która skupia się głównie na zbyt częstych wręcz pogrzebowych dźwiękach fortepianu za każdym razem, kiedy opowieść ma jakiś negatywny zwrot dla bohaterów, co po części staje się komiczne w prawie 3 godzinnym widowisku.

Skoro wspomniałem już o fabule, to skupię się na niej. Występuje tu wyraźny podział na wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Zabieg ten ma zapewne spowodować jak największe skupienie się widza na świecie przedstawionym i spełnia tę funkcję wzorowo. Historia Grzegorza Przemyka , a tak właściwie walki Jurka Popiela o jego dobre imię, bardzo wciąga. Aktorzy idealnie oddają charakter postaci, jakie zagrali. Przypomina to swoją formą wręcz filmy dokumentalne. Z ekranu aż bije bieda przeciętnych ludzi i ich bezradność wobec władzy. Natomiast komuniści, kierujący wszystkim zza biurek w zamkniętych pokojach, przedstawiają swoją nieugiętość i niezrozumienie obywateli.

Film daje dużą swobodę interpretacji. Myślę, że każdy po wyjściu z kina zada sobie pytanie „Co ja bym zrobił na jego miejscu?”. Nie bez powodu „Żeby nie było śladów” zostało określone mianem polskiego kandydata do Oscara. Dzieło to jest naprawdę solidnie wykonane.

Osobiście uważam, że film ten to majstersztyk i przykład, że europejskie produkcje nie ustępują w żadnym stopniu tym amerykańskim. Myślę, że każda osoba chcąca zaznać dobrego kina powinna go obejrzeć. Dramat ten niesie też za sobą wartość edukacyjną, gdyż poza kilkoma szczegółami, takimi jak niektóre imiona bohaterów, można go nawet nazwać filmem dokumentalnym. Jest to dzieło przełomowe, które zapewne w niedalekiej przyszłości otrzyma dużą ilość nominacji i statuetek filmowych.

 

Krzysztof 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz